*Louis's pov*
Otworzyłem oczy i... Co kurwa?
Otworzyłem oczy i... Co kurwa?
Obok mnie leżała jakaś naga blondynka. Ale jak?
Pamiętam, że po pracy poszedłem z Liam'em do baru i trochę wypiłem i no.. film mi się urwał. W sumie czemu ja się dziwię? Nie zdarzyło mi się to pierwszy raz.. Ostatnio nawet cześciej. Różnica jest tylko taka, że zawsze wszystko pamiętam, ale dziś.. Nie znam nawet jej imienia..
Poruszyłem się delikatnie, chcąc wstać. Byłem wkurwiony na siebie. Usiadłem na łóżku i sprawdziłem godzinę.
8.44
Zajebiście kurwa. Za, dokładnie 16 minut, powinienem być w pracy.
Szturchnąłem blondynę w ramię.
- Wstawaj śpiąca królewno - mruknąłem zirytowany.
- A co? Chcesz więcej? - usłyszałem jej zaspany głos.
No chyba sobie kurwa żartujesz.
- Pojebało cię chyba - prychnąłem na maksa wkurzony.
Dlaczego ona nie może podnieść dupy i wyjść?
- Grzeczniej kolego - podniosła się i rozejrzeła po pokoju.
Podążyłem za jej wzrokiem, widząc wszędzie porozrzucane ubrania.
Ała moja głowa.
Jak to mówią.. Kac morderca nie ma serca.
- A może jednak chcesz więcej? - usiadła obok mnie okryta jedynie prześcieradłem..
- Nie możesz kurwa po prostu wyjść? - wstałem ignorując ból głowy.
- Oj skarbie najpierw hajs - uśmiechnęła się sztucznie
Że co?
- Co ty pierdolisz? - warknąłem sięgając z szafki tabletki, szybko je zażywając.
Niech ta suka stąd wyjdzie, bo muszę iść do pracy.
- Za usługi się płaci, kotku -
Jasne, mogłem się domyślić, że to dziwka.
- Nie dostaniesz żadnych pieprzonych pieniędzy - krzyknąłem sfrustrowany - a teraz ubierz się i wypad.
Nie czekając na jej odpowiedź wyszedłem z sypialni, biorąc po drodze czyste ubrania. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i ułożyłem włosy.
Ból głowy mijał, ale nadal go odczuwałem. Cholera, mam nadzieję, że Madison z tym swoim seksownym tyłkiem ogarnie sytuację. Nie mam na dzisiaj żadnego spotkania tylko zapierdol.
Wyszedłem z łazienki a tam, w kuchni na blacie siedziała sobie blond suka.
- Czego nie rozumiesz w zdaniu 'wypad stąd'? - zaraz coś rozwalę.
- Dajesz kase i mnie nie ma - zaświergotała - dobrze wiem, że masz jej dużo.
- Nic ci nie dam - rzuciłem jej poirytowane spojrzenie i nalałem sobie wody.
- Bez kasy stąd nie wyjdę -
- To cię wyniosę - prychnąłem.
- Ja swoją robotę odwaliłam. Nawiasem mówiąc w łóżku jesteś boski, ale nie zmienia to faktu, że musisz zapłacić -
Mam jej dość. Z trudem powstrzymywałem się żeby jej nie uderzyć. Dziwka czy nie, ale nadal płeć żeńska.
- Ile? -
- 300 funtów -
- Co? - krzyknąłem z niedowierzaniem
300 FUNTÓW ZA SEKS Z JAKĄŚ DZIWKĄ, KTÓREJ NAWET NIE PAMIĘTAM?!
Suka nie zdążyła nic powiedzieć, bo zadzwonił mój telefon. Podniosłem go z blatu i odebrałem nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? -
- Dzień dobry panie Tomlinson - to Madison - będzie pan dziś w redakcji?
- Tak Madison, będę za godzinę - jęknąłem.
- Powiem panu Stylesowi żeby zaczekał.
- Komu? - zdziwiłem się.
- Ma pan rozmowę z kandydatem na nowego dziennikarza, pamięta pan? -
Nie.
- Ahh tak, niech poczeka - rzuciłem obojętnie kończąc połączenie.
- Płacisz czy mam to załatwić inaczej? -
Znowu ona...
- Kurwa - sięgnąłem po portfel i wyjąłem trzy stówy - masz i wypierdalaj dziwko - rzuciłem w nią pieniędzmi.
- I tak ma być - wzięła kasę i przechodząc obok mnie wygięła się 'prowokacyjnie'.
- Zejdź mi z oczu - warknąłem
- Pa kotku -
Nareszcie sobie poszła.
Teraz czas iść do tej cholernej pracy. Redakcja sama się nie poprowadzi.
*Harry's pov*
Denerwuje się. Nie dam rady..
Spokojnie Harry to tylko rozmowa o pracę.
Ważna rozmowa bo potrzebuje tej pracy.
- Pan Tomlinson już się zjawił i zaraz poprosi pana do siebie - miła brunetka, pewnie sekretarka pana Tomlinsona, poinformowała mnie. I tak spóźnia się godzinę więc co mi szkodzi poczekać jeszcze chwilkę.
Niall, który poinformował mnie o tym, że szukają dziennikarza, mówił, że jego szef jest specyficzną ale wymagającą osobą. Boję się, że wywrę na nim złe wrażenie. W końcu pewnie jest milion chętnych na to stanowisko. Bo który dziennikarz nie chciałby pisać dla londyńskiego Timesa.
- Pan Tomlinson prosi pana do siebie - brunetka gestem wskazała na drzwi.
No to dajesz Harry.
**