czwartek, 4 czerwca 2015

Chapter 8


MIESIĄC PÓŹNIEJ
*Louis's pov*
- Harry, ogarnij dupę- jęknąłem, spychając go z mojego biurka, na którym rozsiadł się wygodnie.
- Coś ty taki spięty, Lou? - loczek przyglądał mi się uważnie, starając się wyczytać o co mi chodzi.
Nie miałem jakiegoś powodu, żeby być złym. Miałem po prostu zły dzień. Wszystko od rana pali mi sie w rękach. Rano zbiłem swój ulubiony kubek, Madison ma wolne i chwilowo nie mam swojej sekretarko-asystentki i muszę sam ogarniać wszystkie telefony i emaile.
- Zły dzień - przyznałem.
- Oj, trzeba poprawić ci nastrój - w przeciwieństwie do mnie, Harry aż tryskał entuzjazmem i miał niespożyte pokłady energii.
- Kawę mi zrób - mruknąłem.
- Nie ma Mads, i to ja mam robić za twoją asystentkę? - zaśmiał się.
- Mógłbyś - przyznałem - tak w ogóle... To dlaczego zdrabniasz imię Madison? - zdziwiłem się.
Jakoś nie zauważyłem żeby Styles spędzał z nią wiele czasu.
- To moja koleżanka z pracy i czasem zamienię z nią parę słów - wzruszył ramionami.
- Koleżanka... - mruknąłem pod nosem.
- Zazdrosny jesteś? - szturchnął mnie w ramię
Nie... To nie była zazdrość... 
A może...
- Raczej Nick powinien być zazdrosny - odparowałem.
- Wątpię w to - na wspomnienie o swoim chłopaku, Harry nagle przygasł i zrobił się cichy.
- Ej - zaniepokoiłem się - co się stało?-
- M..My... To znaczy ja i Nick - zaczął, ale nagle urwał i skulił się w sobie. Niewiele myśląc podszedłem do przyjaciela i przytuliłem go do siebie. To niemożliwe żeby zerwali, bo Harry jeszcze chwilę temu był taki radosny i pogodny, a teraz tak nagle spochmurniał.
- Harry, kochanie - zacząłem mówić spokojnym i opanowanym głosem, głaszcząc go po plecach - coś się stało?
- Pokłóciliśmy się i Nick... On... - lokowaty pociągnął nosem.
- Harry, proszę cię powiedz mi co się stało - pogłaskałem go po jego miękkich lokach chcąc, aby powiedział mi co się stało. Jeśli Grimshaw w jakikolwiek sposób zranił mojego loczka to tego pożałuje.
- Uderzył mnie - szepnął ledwie słyszalnie.
Ale usłyszałem co powiedział.
Aż we mnie zadrżało. Jak do cholery można uderzyć mojego niewinnego, bezbronnego, kochanego loczka?! Do kurwy nędzy, nie ma rzeczy, którą Harry zasłużyłby sobie, aby tak go potraktować. Rozerwę na strzępy tego pierdolonego idiotę, jak tylko go spotkam.
Nie chciałem jednak, żeby Hazz zauważył moje zdenerwowanie. Wolałem, by miał we mnie wsparcie i podporę. Co by nie było Styles naprawdę kocha Nicka..
- Boli cię gdzieś, Hazz? - spytałem z troską - gdzie on cię...?
- Nie uderzył mnie mocno - chłopak wyprostował się do pozycji siedzącej tym samym wyswobadzając się z moich objęć.
- Harry... - 
- W policzek - spuścił głowę a ja odwróciłem jego głowę w swoją stronę. Rzeczywiście, nie mógł uderzyć go mocno, bo nie było widać żadnego śladu po uderzeniu. Nie zmienia to faktu, że nie powinien tego zrobić nigdy w życiu.
- Skarbie... - mruknąłem kolejny raz przytulając go mocno. Chciałem, aby zostało tak już zawsze i żeby Harry nigdy nie odchodził.
- Louis, jest w porządku, naprawdę - uśmiechnął się pokrzepiająco. Jednak wiedziałem, że Nick sprawił mu bardziej psychiczny ból, niż fizyczny.
- Mam nadzieję, że odszedłeś od niego w cholerę - powiedziałem, choć znając loczka, zapewne tego nie zrobił.
- N...Nie mogę, Lou - jęknął - wybaczę mu to i... będzie dobrze -
- Twierdzisz, że sprawianie fizycznego bólu jest fair? - spytałem w chwili kiedy ktoś zapukał do drzwi. Niechętnie odsunąłem się od chłopaka.
- Wejść - krzyknąłem.
Drzwi otworzyły się a za nimi pojawiła się Claudia...
Zupełnie o niej zapomniałem. Byliśmy umówieni na lunch, a ja zaabsorbowany loczkiem, nie miałem czasu na myślenie o kobiecie.
Moja znajomość z Claudią Craven, nie potoczyła się tak jak podejrzewałem na początku. Od tego czasu kiedy spotkaliśmy się w kasynie, widywaliśmy się dość często. Ja sam, odwiedzałem kasyno dwa-trzy razy w tygodniu, a ona zazwyczaj również tam była. Po paru spotkaniach w The Casino at the Empire, zaczęliśmy spotykać się w innych miejscach. Nasze relacje, jak na razie, były czysto seksualne. 
Choć, tak naprawdę, nigdy nie byłem w stałym związku z dziewczyną czy chłopakiem, to moja znajomość z Claudią szła w bardzo dobrym kierunku. Może nie szykowała się jakaś 'wielka miłość', ale przy niej mogłem się otworzyć i normalnie z nią porozmawiać.
Poza Harry'm, była moja jedyną przyjaciółką.
- Hej, Lou - przywitała się radośnie, wchodząc do mojego biura.
- Claudia... Hej.. - przywitałem się z nią całując ją w policzek.
Harry zdążył się trochę uspokoić i ze spokojem stał obok mojego biurka. Przedstawiłem ich sobie i z pozoru można stwierdzić, że Craven nie bardzo przypadła Harry'emu do gustu. Zauważyłem to po zniesmaczonych spojrzeniach jakie jej rzucał.
- Gotowy? - spytała poprawiając torebkę na ramieniu. Miała na sobie ciemne, dopasowane jeansy, popielaty sweterek i miętowy płaszcz. Jak zwykle wyglądała ślicznie, ale stojąc przy loczku, wypadała po prostu słabo.
Harry ubrany był w czarne rurki i czarny T-shirt i śmiało mógłby być modelem z okładki Vouge'a.
- Zaraz - mruknąłem - poczekasz na mnie na zewnątrz? Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia -
- Jasne - przytaknęła niechętnie - ale się pośpiesz -
Brunetka opuściła pomieszczenie, a ja z powrotem zwróciłem się do mojego przyjaciela.
- Kim ona jest? - spytał zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć
- Ehmm... Znajoma - 
- Znajoma? - uniósł pytająco brwi
- Tak, Harry. Znajoma -
Przecież nie powiem mu dokładnie całej prawdy. Chociaż chciałbym, to wolę nie ryzykować, że ucieknie stąd z piskiem, dowiadując się jak szczegółowo wygląda moje życie.
Styles i tak wie o mnie dużo. Opowiedziałem mu o moich rodzicach, którzy się mnie wyrzekli. O siostrze, z którą mam sporadyczny kontakt i wielu innych szczegółach z mojego życia.
Nie musi natomiast wiedzieć, że z kobietami czy facetami, łączą mnie zawsze tylko relacje seksualne. Ani o tym, że dużo kasy wydaje w kasynie. Również o mojej słabości do alkoholu wolałbym zapomnieć.
Ostatnio nie piję tak dużo jak kiedyś. Odkąd poznałem Harry'ego po prostu nie potrzebowałem tej odskoczni. Jak miałem jakiś problem, albo zły dzień to dzwoniłem do niego chociażby po to żeby pogadać o jednorożcach.
- Nie wnikam - przytulił mnie mocno, co mnie lekko zdziwiło. Zielonooki raczej rzadko przytulał mnie tak znienacka.
- Idziemy na lunch - powiedziałem tuląc przyjaciela do siebie.
Zdecydowanie przytulanie Harry'ego Stylesa to moje ulubione zajęcie.
- Jasne, poradzimy sobie bez ciebie szefie - zasalutował.
- Kretyn - dźgnąłem go łokciem w bok.
- Ale jaki seksowny - zabawnie machnął tyłkiem idąc w stronę wyjścia z mojego biura.
- Harry - zatrzymałem go.
- Tak? - spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi oczami.
- Wrócimy do tej rozmowy - zaznaczyłem chcąc, aby nie musiał więcej cierpieć przez Nicka.
- Ah... - spuścił głowę, wpatrując się w swoje buty.
- Ej - palcem wskazującym uniosłem jego brodę do góry, aby na mnie spojrzał - nie możesz pozwolić się tak traktować -
- Widocznie zasłużyłem - w kącikach jego oczu zaczęły zbierać się łzy.
- Niby czym? -
- Nick myśli, że go zdradzam - powiedział, kolejny raz przytulając się do mnie.
- Z kim? - nie zrozumiałem o co chodzi. Przecież jedynym osobami, z którym Harry spędza czas jestem ja i Nick. Nie licząc oczywiście jego rodziny. No i jakichkolwiek kobiet, ze względu na to, że jest gejem.
- Z tobą, Lou - 
- Ale... - zająknąłem się - Ja i ty... My jesteśmy przyjaciółmi i... -
- Tak, jesteśmy TYLKO przyjaciółmi - 
- I on nie powinien myśleć, że... -
Nie chciałem, aby przeze mnie on uderzył Harry'ego i żeby z mojej winy rozpadał się ich związek.
- Wiem -
- Hazz... Ja nie chciałem, żeby on cie uderzył z mojego powodu. Przepraszam skarbie - mocno go do siebie przytuliłem.
- To nie twoja wina, Lou - zaprzeczył - tylko moja -
- Niby dlaczego twoja? -
- Louis... - Styles oderwał się ode mnie i spojrzał prosto w moje oczy
- To nie jest w żadnym stopniu twoja wina - 
Czemu on jest winny? To nie jest jego wina. To Grimshaw powinien ufać swojemu chłopakowi i doskonale wiedzieć, że nie skrzywdziłby go i nie zranił tak jak ten skurwiel to zrobił.
- Bo Lou.. Może ja dałem mu do zrozumienia, że między tobą i mną jest coś więcej niż tylko zwykła przyjaźń - powiedział cicho.
Moje serce jakby nagle stanęło. To nie możliwe żeby Harry Styles, mój najlepszy przyjaciel, czuł coś do mnie. Do Louisa Tomlinsona, który nie wie jak pokazywać swoje uczucia.
Tylko bym go zranił.
Ale wiem na pewno jedną rzecz.
Harry nie jest mi obojętny.
I nie jest dla mnie TYLKO PRZYJACIELEM.

Chapter 7

*Louis's pov*
Harry tak słodko spał, że nie miałem serca go obudzić. Przeniosłem więc go do jego (i Nicka) sypialni i położyłem na łóżku. Loczek zamruczał coś przez sen i momentalnie przytulił się do poduszki. Przykryłem go kocem i przez chwilę stałem i przyglądałem się jak równomiernie oddycha. Jego loczki opadały mu na twarz, dodając mu przy tym uroku. Na szyi miał ten naszyjnik, który mu podarowałem.
Kiedy tylko zobaczyłem tę zawieszkę w kształcie samolociku, to od razu pomyślałem o Stylesie. Wiedziałem, że będzie to bardzo osobisty prezent, który przypomni mu jego tatę, którego bardzo kochał. Niestety tak już jest, że ludzie odchodzą. Czasem zabiera ich Bóg, a czasem sami chcą odejść i znikają z naszego życia...
Kiedy spał, wyglądał tak słodko, tak niewinnie, jakby był w jakiejś krainie, gdzie jest szczęśliwy.
A może on jest tutaj szczęśliwy? Może to właśnie Nick Grimshaw, prezenter radiowy, daje mu to szczęście jakie Harry chciałby otrzymać? Może wcale nie potrzebuje w swoim życiu mnie, Louisa...
Nawet jeśli tak było, to dopóki Harry sam mi tego nie powie, to nie odejdę. Jest moim przyjacielem i chcę żeby tak było. Z drugiej strony jestem też jego szefem.
Cieszę się, że to właśnie jego zatrudniłem na miejsce Anastasii. Harry jest naprawdę rzetelnym i oddanym pracownikiem. Mogę zaufać mu w każdej kwestii, powierzając mu każdy, nawet najbardziej dyskretny artykuł. 
Jako dziennikarz i redaktor naczelny Timesa muszę dbać o reputację mojej redakcji i mojego nazwiska. A moi współpracownicy jak najlepiej mi w tym pomagają.
Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu. Była godzina 23:34, więc chłopak mojego przyjaciela a niedługo pewnie wróci. I raczej wątpię, żeby był zadowolony widząc mnie tutaj.
Tak więc szybko poszukałem jakąś kartkę i długopis i napisałem Loczkowi liścik.
'Tak słodko spałeś, że nie chciałem Cię budzić. Zobaczymy się w pracy. L. xx'
Włożyłem mu tę karteczkę pod poduszkę i ubrawszy się, szybko opuściłem jego mieszkanie. Nie chciałem jeszcze wracać do domu więc postanowiłem oddać się swojemu uzależnieniu i poszedłem do kasyna.
Wiem, że robię źle, wydając tam swoje pieniądze. Czasem wygrywam sporo kasy, a czasem ten hajs przegrywam. Ale w końcu są to moje pieniądze, które sam zarobiłem i mogę wydawać je jak chcę.
Zatrzymałem się przed budynkiem z napisem 'The Casino at the Empire' czyli najlepszego kasyna w Londynie, którego byłem stałym graczem. Wino mieli tutaj okropne, ale za to serwowali bardzo dobre drinki i whiskey. Obok kasyna znajdowało się kino, w którym też lubiłem spędzać swój wolny, niezagospodarowany czas.
Wszedłem do środka i przywitałem się z ochroniarzem, bez problemu wchodząc do środka. W pomieszczeniu jak zwykle było dużo ludzi  i panował rozgardiasz. Wnętrze było urządzone w eleganckim stylu z girlandami zwisającymi z sufitu. Mimo tego, iż był środek zimy, to skąpo ubrane kobiety pokazywały swoje talenty, tańcząc na szklanym stole lub serwując gościom drinki.
Usiadłem przy barze i od razu zostałem zaczepiony przez jakąś dziewczynę, która miała długie kasztanowe włosy i zwiewną, bordową sukienkę.
- Cześć - odezwała się pijąc swój napój.
- Hej - odpowiedziałem zamawiając drinka.
- Jestem Claudia - przestawiła się, wyciągając w moją stronę dłoń.
- Louis - chwyciłem dłoń dziewczyny, lekko muskając jej wierzch.
- Więc Louuis - przeciągnęła sylaby w moim imieniu - co tutaj robisz? -
- Mam zamiar grać - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Może ci potowarzyszę? - zaproponowała podchodząc bliżej mnie.
W sumie Claudia, nie była brzydka. Nawet w moim typie. Pewnie kolejna laska, którą przelecę i zostawię.
- Czemu nie - przyciągnąłem ją do siebie.
- Poker czy blackjack?* - zarzuciła mi ręce na szyję.
- A co wolisz? - jednym haustem wypiłem swoją whiskey.
Było mi objęte w co zagram. W obydwie gry kasynowe, potrafiłem grać i perfekcyjnie ogrywać graczy.
- Poker - pociągnęła mnie w stronę stolika przy, którym właśnie zaczynało się rozdanie.
- Dołączam - oznajmiłem, widząc wśród grających, kilka znajomych twarzy, w tym mojego kumpla Liama.
- Tomlinson - Payne przywitał się ze mną, robiąc mi miejsce przy stole i zaczęliśmy rozdanie.
- Wygrasz? - spytała Claudia siadając na moich kolanach.
- Zobaczymy - mruknąłem.
- Jak wygrasz to dostaniesz nagrodę - szepnęła konspiracyjnie wprost do mojego ucha.
- Jaką? - zainteresowałem się.
- Zobaczysz - pocałowała mnie w policzek, życząc powodzenia.
Po 2 godzinach gry, byłem cały czas na prowadzeniu. Wygrywałem jakieś 10 tysięcy i w końcu ograłem ich wszystkich.
- No, no - Liam pokiwał głową z uznaniem - Louis Tomlinson znowu górą -
- Staraj się bardziej Payne - zaśmiałem się.
- Grasz dalej? - spytał.
- Nie - zaprzeczyłem - muszę odebrać swoją nagrodę - wskazałem na Claudię, która rozmawiała nieopodal z jakąś dziewczyną.
- Tylko użyjcie gumki - mężczyzna parsknął śmiechem.
- Nara, stary - pożegnaliśmy się i podszedłem do dziewczyny.
Objąłem ją od tyłu, zyskując jej uwagę.
- Muszę lecieć - pożegnała się z koleżanką i z powrotem zwróciła się do mnie.
- Dostanę swoją nagrodę? - spytałem na co ochoczo pokiwała głowa, ciągnąc mnie w kierunku wyjścia.

Chapter 6

*Harry's pov*
Dzisiaj mija 5 miesięcy odkąd jestem w związku z Nick'em i dzisiaj także mijają 2 miesiące i 11 dni odkąd znam Louisa.
Dlaczego akurat musiałem wspomnieć o Louisie?
Ponieważ Nick zapomniał o naszej miesięcznicy, Tomlinson postanowił wynagrodzić mi ten dzień.
Mój chłopak, rano powiedział mi tylko, że zobaczymy się następnego dnia, bo musi pracować.
Nigdy nie robiłem mu wyrzutów na temat pracy więc teraz też nie zamierzałem. Grimmy dużo pracował, ale dlatego, że kochał swoją pracę w radiu.
Nick'owi nie podobało się to, że spędzam ostatnio sporo czasu z Louis'em. 
Ostatnio nawet się o to pokłóciliśmy:
- Po prostu nie chcę żebyś poświęcał mu tyle czasu!- Grimshaw uniósł głos patrząc na mnie z wyrzutem.
- Jesteśmy przyjaciółmi! - krzyknąłem.
- Ciągle tylko słyszę Louis to, Louis tamto... W pracy rozmawiałem z Louis'em, po pracy byłem z Louis'em... A gdzie w tym wszystkim jestem ja?- Nick był mocno poddenerwowany.
Spojrzałem na niego szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś zazdrosny? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Tak, bo cię kocham - moje serce zrobiło fikołka. A nasza kłótnia jak zwykle skończyła się tak samo...
Od tamtego czasu zacząłem trochę okłamywać Nick'a. Mówiłem mu, że po pracy idę do mamy.
A co do mamy i Gemmy. 
Odkąd pracuję u Louisa, mam o wiele więcej pieniędzy, aby spokojnie pomóc mamie i wynajmować mieszkanie.
Co prawda, mama jeszcze nie wie o tym, że jestem gejem i od 5 miesięcy ukrywam przed nią, że mam chłopaka.
Myśli, że Nick jest moim współlokatorem, u którego wynajmuję mieszkanie, a tak naprawdę z nim mieszkam.
Boję się jej reakcji na to, że jej syn jest homoseksualistą. Niby jest tolerancyjna, ale widząc na ulicy dwóch mężczyzn trzymających się za ręce, na jej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia. Więc jeśli dowie się o mojej orientacji...
Wiedziałem to od dawna. Dziewczyny nie pociągały mnie w żaden sposób. Za to chłopcy, owszem.
Wracając do dzisiejszego dnia..
Nick do wieczora będzie w pracy więc Lou przyjdzie do naszego mieszkania.
Dokładnie za...
27 minut!!!
CO?
Szybko zgarnąłem niepotrzebne rzeczy ze stołu i pobiegłem wziąć szybki prysznic. Zajęło mi to 13 minut.
Wysuszyłem i ułożyłem włosy.
Zostało mi 7 minut.
TYLKO W CO JA MAM SIĘ UBRAĆ?
Mój mózg zaatakował mnie pytaniami, dlaczego tak się staram? Przecież to tylko przyjacielska wizyta i to tylko Louis. Mój szef i przyjaciel.
Tłumaczyłem to sobie w ten sposób, że nie chcę wyglądać jak ciota kiedy on jest chodzącym ideałem...
Co ja właśnie powiedziałem?
Nie, nie, nie. Harry ogarnij dupe, ubierz się a nie stoisz na środku pokoju i masz na sobie tylko bokserki.
I jeszcze gadam sam ze sobą. Ja chyba wariuję.
W końcu zdecydowałem się, że założę czarne rurki, w których podobno mój tyłek wygląda jeszcze bardziej seksownie. Nie żeby mój tyłek nie był seksowny, ale Nick mówi, że te spodnie podkreślają go w ten sposób. Do tego ubrałem czarną koszulkę z napisem "Love is equal" i byłem gotowy...
Spojrzałem na zegarek...
17:59
Poszedłem do salonu, cierpliwie czekając...
No może nie do końca cierpliwie, bo wierciłem się niemiłosiernie.
18:07
Lou spóźnia się 7 minut...
Może on też zapomniał...
W końcu kiedy zegar wybił 18:14 usłyszałem dzwonek do drzwi.
W ciągu 5 sekund znalazłem się oko w oko z Tomlinsonem.
- Przepraszam, że się spóźniłem, Harry - wydyszał bez tchu - a...ale musiałem jeszcze...
- Spokojnie Lou - uśmiechnąłem się promiennie - wejdź do środka
- Dz.. Dzięki -
Mężczyzna chyba musial biec, bo ledwo dyszał. Winda się zepsuła, a mieszkam na 8 piętrze więc nie dziwię się mu...
Tomlinson zdjął kurtkę i z cwaniackim uśmiechem wyciągnął w moją stronę niewielką paczuszkę.
Mężczyzna miał na sobie obcisłe jeansy i czarny sweter w czerwone paski.
- Co to? - zaciekawiłem się.
- Prezent idioto - pokazał mi język.
- Też mam coś dla ciebie - poszedłem do salonu po pakunek, w którym był prezent dla mojego przyjaciela.
Wróciłem z powrotem do kuchni, gdzie Louis stał dokładnie w tym samym miejscu, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Dobra - powiedział - otwierasz pierwszy na trzy -
Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam.
- Raz... Dwa... Trzy... -
Otworzyłem kartonik, w którym znajdowała się mała przywieszka w kształcie samolociku. 
Poczułem łzy zbierające się w oczach... Pamiętał...
- Nie podoba ci się? - zaniepokojony brunet podszedł bliżej mnie.
- J... jest... - nie wiedzialem co powiedzieć. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach
- Kiedy szukałem dla ciebie prezentu i zobaczyłem ten naszyjnik to pomyślałem, że od razu ci się spodoba... Wiem, że to samolocik, a-ale.. - zająknął się patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.
Kiedyś powiedziałem Louisowi, że ostatnim prezentem jaki dostałem od taty, zanim zmarł, był samolot... Taki zabawkowy oczywiście... Ale samo to, że pamiętał i od razu skojarzył to ze mną...
- J.. Jest piękny - pociągnąłem nosem
Jestem zdecydowanie za bardzo emocjonalny...
- Czyli podoba ci się? - Lou odetchnął z wyraźną ulgą.
Jak mógłby mi się nie podobać?
- T-tak Lou - uśmiechnąłem się - jest śliczny, j-ja tylko za bardzo się rozklejam -
- Jest w porządku - mężczyzna niepewnie przygarnął mnie do siebie w mocnym uścisku.
Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Ma szczęście, że jestem facetem i nie maluje oczu, bo byłby cały upaprany tuszem.
Poczułem ciepło na sercu i wdzięczność, że mam kogoś takiego przy sobie...
Louis był osobą, która wie o mnie najwięcej, zaraz po Nicku. 
Te dwa miesiące odkąd się znamy...
- T-teraz twoja kolej - z uśmiechem oderwałem się od przyjaciela.
Tomlinson z nieodgadniętym wyrazem twarzy sięgnął po pakunek. Wyciągnął ze środka koszulkę, którą mu podarowałem i kiedy przeczytał napis na materiale uśmiechnął się szeroko.
- Hazz... to słodkie - 
Co ja mu dałem?
Pomyślałem, że zabawię się w 'słodkiego Harry'ego' i kupię mu koszulkę z napisem: 'Harry ♥ Louis"
- Wieeeemm... - zarumieniłem się delikatnie. 
- Chyba ją przymierzę - zaśmiał się.
- Nie wiedziałem jaki masz rozmiar i może być troszkę za duża - 
- Zobaczymy -  zdjął z siebie sweter, uwydatniając swoje idealne ciało. 
Patrzyłem się na jego klatę jak zaczarowany.
Nie, Harry! Stop! 
Z roztargnieniem potrząsnąłem głową, próbując pozbyć się wszystkich myśli związanych z Louisem i jego ciałem.
Kurwa, Harry... Co się z tobą dzieje?
- I jak? - uśmiechnięty Tomlinson zaprezentował się w swojej nowej koszulce, która, nawiasem mówiąc, była lekko za duża, ale pasowała do niego.
- Brałbym - zażartowałem rzucając w niego poduszką.
- Wiem skarbie, że na mnie lecisz - puścił mi oczko siadając na kanapie.
- Cii... Nick nie może się dowiedzieć - szepnąłem konspiracyjnie.
- Oglądamy film? - Lou rozsiadł się wygodnie na kanapie.
- Jaki? - spytałem przynosząc popcorn z kuchni.
- Horror! -
Niechętnie się zgodziłem. Nie lubiłem horrorów, a to z oczywistego powodu. Byłem zbyt wielkim mięczakiem żeby je oglądać.
Po jakiejś godzinie, kiedy ludzie na ekranie zaczęli się zabijać, zadrżałem ze strachu i instynktownie przybliżyłem się do Louisa. Ten z uśmiechem przytulił mnie do swojego torsu...
Zasnąłem, wtulony w niego, zapominając o tym, że Nick niedługo wróci...

Chapter 5

*Louis's pov*
Trzask drzwi.
Wyszedłem z pokoju, aby zobaczyć kto to.
To on.
Wrócił.
Znów pijany, w brudnych i pogniecionych ubraniach, po dwóch dniach nieobecności postanowił przyjść do domu.
Po co? 
Żeby za kilka dni kolejny raz zniknąć?
Żeby znów uderzyć matkę?
Albo mnie?
- Gdzie byłeś?- spytała moja matka cichym głosem.
Schowałem się za drzwiami, z ukrycia obserwując co dzieje się na dole.
- Nie twoja sprawa - warknął.
- Jak to nie moja...? - zaczęła ale przerwało jej uderzenie.
Uderzył ją w policzek.
Skuliłem się w sobie, czując na policzkach słone łzy. 
Dlaczego on to robi?
Ja nie chcę... Nie chcę żeby mama cierpiała.
Po tym jak ją uderzył cała się zatrzęsła, ale nie dała po sobie poznać, że ją to ruszyło.
Ale to bardziej rozwścieczyło ojca. Wziął butelkę i...
Obudziłem się cały zlany potem.
Znowu koszmary... Tym razem obudziłem się zanim...
Louis, wdech i wydech.
Kurwa. Jak piję to nie mam tych cholernych koszmarów.
Tak, to jest to.
Wstałem z łóżka i od razu z powrotem na nie opadłem. Cały się trzęsłem i kręciło mi się w głowie. 
Spojrzałem na zegarek.
4:55
Może to i lepiej bo za kilka godzin i tak muszę być w pracy, a praca na kacu wcale nie jest fajna.
Napiłem się tylko wody, którą zawsze mam przy łóżku i mimo napływających wspomnień, starałem się zasnąć.
**
Siedziałem w swoim gabinecie, w redakcji i starałem się nie zasnąć. Wypiłem 4 kawy i nadal ledwo żyję.
Przeglądałem jakieś badziewne strony i piłem piątą kawę, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Dzień dobry panie..  - już wiedziałem kto to.
- Harry, jestem Louis - mruknąłem, przypominając mu, aby zwracał się do mnie po imieniu.
Sam nie wiem dlaczego. Wszyscy moi pracownicy nie mają tego przywileju, tylko Styles.
Już kiedy wszedł wczoraj do mojego gabinetu, wiedziałem, że jest wyjątkowy i oryginalny i byłem gotów dać mu tę pracę od ręki. Ale nie mogłem tak...
W sumie mogłem, ale cóż...
- T-tak.. Cześć Louis - powiedział nieśmiało.
- Co się dzieje, Harry? - spytałem, chcąc wiedzieć w jakim celu tutaj przyszedł.
- Nic konkretnego - wzruszył ramionami, a jego kręcone włosy opadły mu na czoło - chciałem tylko dać ci ten zaległy artykuł
Zaległy artykuł? Dałem mu na to dwa tygodnie, a on uporał się z tym w ciągu kilku godzin.
- No, no... Jestem pod wrażeniem - mruknąłem zadowolony
- Starałem się...- policzki loczka zrobiły się lekko czerwone. Tak uroczo to wyglądało.
Co Ty wygadujesz, Tomlinson?
- Tak, Harry muszę ci przyznać, że jesteś tutaj pierwszy dzień i już rozsiewasz pozytywną aurę - zamknąłem laptopa i podszedłem bliżej niego.
- Dz... Dziękuję - wyjąkał mocniej się rumieniąc.
Starał się zakryć rumieńce, lecz nie mogłem na to pozwolić.
Nie, i koniec.
- To słodkie - szepnąłem, dłonią strzepując pojedynczy lok, który opadł Harry'emu na czoło.
Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy, o ile to w ogóle możliwe.
Ta jego nieśmiałość jest cholernie sensowna.
Louis, co Ty powiedziałeś? 
- T-to ja już wrócę do pracy - uśmiechnął się lekko zakłopotany.
- A może pójdziesz ze mną na kawę? - wypaliłem zanim zdążyłem to przemyśleć.
Styles lekko się zdziwił, ale przytaknął i udał się po swoje rzeczy.
Ten dzień zaczął się chujowo, ale może skończyć się zajebiście.
I nie chodzi mi tutaj o to, że mam zamiar przelecieć Harry'ego.
Chociaż chętnie bym to zrobił. 
Ale ten chłopak jest jak magnes. Przyciąga do siebie ludzi, w tym mnie. Ma intrygujący charakter i nie jest jakimś kolejnym kretynem, którego zatrudniłem.
Niesamowite jak w ciągu dwóch dni odkąd się znamy, już coś we mnie odblokował. Ma takie zielone oczy, tak podobne do jej oczu..
Wziąłem szybko swój portfel oraz iPhone'a, i wyszedłem na korytarz, od razu zauważając Harry'ego.
Stał i rozmawiał z grupką osób, właściwie to kobiet. 
Jeden dzień i wszystkie laski jego.
-Louuu - ktoś objął mnie w pasie od tyłu. Lekko spięty odwróciłem się w stronę...
- Jane - mruknąłem - o co chodzi?
- Masz dzisiaj czas? - spytała jeżdżąc palcem po moim torsie.
- Nie wiem Jane, zobaczę - musnąłem ustami jej policzek - muszę lecieć - 
Dziewczyna tylko mi pomachała i udała się w swoją stronę.
Jane jest moją znajomą... Znajomą, z którą łączą mnie relacje seksualne...
Ale mniejsza z nią.
Przyjrzałem się dokładnie Harry'emu... Miał na sobie obcisłe, czarne rurki, które podkreślały jego zgrabny tyłek, oraz granatową bluzę. 
Kiedy wreszcie przestałem się na niego gapić, podszedłem do niego.
- Haryy...- jęknąłem niezadowolony.
Te kobiety rozbierały go wzrokiem. To tylko szczegół, że połowę tych kobiet przeleciałem.
W każdym razie, nie podobał mi się sposób w jaki na niego patrzyły...
Nie, i koniec.
- O Louis! Już jesteś - cała jego uwaga skupiła się na mnie.
I to mi się podoba.
Idziemy? - spytałem zakładając kurtkę. Loczek pokiwał tylko głową, ubrał się i wyszliśmy z budynku redakcji, kierując się w stronę najbliższego Starbucksa.
- Dobrze, że przyszedłeś i uratowałeś mnie od tych natrętnych bab - Harry zaczął rozmowę.
Czyli irytowały go...
- Dlaczego natrętne? - 
- Jesteś ich, tak jak i moim szefem - posłał mi lekki uśmiech - nie powiem ci -
- A może tak na prawdę któraś z nich ci się podoba - droczyłem się z nim doskonale wiedząc, że to nieprawda.
- Mało prawdopodobne - mruknął kiedy weszliśmy do kawiarni.
Zamówiliśmy dwie kawy i zajęliśmy miejsca tuż przy oknie.
- Zagramy w dwadzieścia pytań ? - zaproponował zielonooki.
- A to nie jest czasem gra dla licealistów? - zaśmiałem się upijając łyk kawy.
- Cofniemy się trochę w czasie - wzruszył ramionami.
- Zacznij -
- Jakie masz drugie imię? -
Może mnie pytać o wszystko, ale pyta o drugie imię.
- William, a ty? -
- Edward - Harry przyglądał mi się z zaciekawieniem - masz kogoś?
- Nie, a ty?- 
Taa.. Wiem, że moje pytania nie są zbytnio kreatywne.
- T-tak jakby - spuścił wzrok.
Coś we mnie zawrzało. Zazdrość?
Nie, ja Louis William Tomlinson, nie jestem zazdrosny.
- Jak ma na imię? - wypaliłem
- Teraz moje pytanie - kopnął mnie w łydkę - masz rodzeństwo?-
- Trzy siostry - odparłem - więc jak ma na imię? -
Styles przez chwilę się zawahał, lecz jednak odpowiedział:
- Nick - powiedział bardzo cicho.
WIEDZIAŁEM, ŻE JEST GEJEM!! 
- Jesteś gejem? - udawałem, że zdziwiła mnie ta informacja.
- Tak, ale nie chcę przez moją orientację stracić pracy albo...-
- Miałbym cię zwolnić, dlatego że jesteś gejem? - tym razem rzeczywiście się zdziwiłem.
- Ludzie mają różne podejście do homoseksualistów - wzruszył ramionami.
- Jestem bi - przyznałem na co Harry zachłysnął się kawą.
-T-ty jesteś... co? - otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Taa... Zaskakująca informacja - uśmiechnąłem się - mało kto o tym wie.
- To dlaczego akurat mi to powiedziałeś? - uniósł pytająco brwi.
- To już jest kolejne pytanie - mruknąłem.
- Dobra, niech będzie - uśmiechnął się szeroko.
Zastanowiłem się  chwilę nad odpowiedzią. Dlaczego mu o tym powiedziałem? Bo jest cholernie gorący? Bo jest inny... Taki... Sam nie wiem jak to określić... Po prostu jest Harry'm Stylesem, moim pracownikiem, którego znam tylko pieprzone dwa dni.
- Bo... Uhm... Sam nie wiem - wzruszyłem ramionami lekko zakłopotany.
- Rozumiem - loczek posłał mi pokrzepiający uśmiech - teraz ty -
- To jak długo jesteście razem? -
Chciałem wiedzieć jak najwięcej o nim, o jego życiu i nawet o Nicku.
- Niecałe trzy miesiące -
Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze jakieś dwie godziny cały czas rozmawiając i grając w tę głupią grę. W sumie, może nie aż taką głupią, bo dowiedziałem się dość dużo. Na przykład, że urodził się 1 lutego, ma siostrę Gemmę i mamę. Unikał tematu ojca, a ja nie chciałem naciskać. Loczek nienawidzi oliwek, kocha zespół Coldplay i orzechy. Perfekcyjnie mówi po francusku, lubi także gotować. Opowiadał mi różne, zabawne historyjki ze swojego życia.