czwartek, 4 czerwca 2015

Chapter 4

*Harry's pov*
7 nieodebranych połączeń.
13 wiadomości.
Wszystkie od Nicka.
Kurwa.
Będzie zły.
Na pewno.
Ale jakoś nie mam ochoty teraz z nim gadać. Muszę jechać do szpitala, bo Gemma dzwoniła, że mama źle się poczuła, kiedy były na zakupach i Gem zabrała ją do szpitala.
Nie mam czasu informować o tym Nicka, powiem mu potem. Tym bardziej, że nie powiedziałem mamie o tym, że od trzech miesięcy mam chłopaka.
Mam tylko nadzieję, że nie będzie na mnie zły. Chociaż nasze kłótnie zawsze kończyły się tak samo. Czyli seks na zgodę. Norma.
Szybko skasowałem połączenia od mojego chłopaka i wybrałem numer mojej siostry. Odebrała po drugim sygnale.
- Gemma, zaraz będę - powiedziałem do słuchawki. Na szczęście szpital nie znajdował się daleko od redakcji. Mojego nowego miejsca pracy.
- Nie chcą mnie tam wpuścić - mówiła zdenerwowanym tonem głosu.
- Lekarz nic ci nie powiedział? - spytałem coraz bardziej się niepokojąc.
- Badają ją dopiero - westchnęła.
- Jestem przed szpitalem -
- Drugie piętro, Hazz - rozłączyła się.
Szybko udałem się na wskazane piętro i podbiegłem do roztrzęsionej Gemmy.
- Gem...- przytuliłem ją mocno.
- Hazz, a jak coś jest nie tak? - jej głos był zachrypnięty od płaczu.
Nie, nie, nie... Nic złego nie może się stać.
- Nawet tak nie mów - potrząsnąłem głową - co się dokładnie stało?
- M-my byłyśmy na zakupach i tak nagle mama zasłabła - wychlipiała.
Przygarnąłem ją do siebie mocno tuląc.
- Czy państwo są krewnymi Anne Styles? - usłyszeliśmy za nami męski głos doktora.
- Tak - odpowiedziałem, od razu odwracając się w kierunku mężczyzny.
- Dokładniej? - uniósł pytająco brwi.
- Harry Styles i Gemma Styles - warknąłem zirytowany - syn i córka Anne Styles.
- Stan waszej matki jest w porządku - zaczął mówić przeglądając papiery - to było zwykłe zasłabnięcie spowodowane najprawdopodobniej stresem oraz przemęczeniem. Pacjentka musi regularnie zażywać leki i dużo odpoczywać.
- Czyli wszystko jest w porządku? - odetchnąłem z ulgą.
- Możemy zabrać ją do domu? - wtrąciła Gem.
- Tak, jest wszystko w porządku i tak możecie zabrać mamę do domu - uśmiechnął się - proszę, oto wypis i potrzebne recepty - podał mojej siostrze kilka kartek.
- Dziękujemy bardzo -
- Nie ma za co - posłał nam kolejny uśmiech - miłego dnia - dodał jeszcze na odchodnym, po czym zniknął w drzwiach jakiejś sali.
- Z tego wszystkiego zapomniałam - moja siostra już rozpromieniona zwróciła się do mnie - jak rozmowa o pracę?
- Aaaa too..- mruknąłem chcąc utrzymać ją w niepewności. Kiedy już miałem odpowiedzieć, z sali wyszła nasza rodzicielska.
- Mamo! - razem z Gemmą rzuciliśmy się, aby ją przytulić.
- Dzieci - Anne przytuliła nas mocno - jedziemy do domu?
- Mamuś ja muszę jeszcze załatwić parę spraw -
'Parę spraw' czyli Nick Grimshaw- mój chłopak.
- Dobrze synku - uśmiechnęła się - jak z pracą?
- Dostałem okres próbny - zakomunikowałem - na pewno dobrze się czujesz? Bo jak nie to wrócę z wami do domu -
Nie chciałem, aby mama gorzej się poczuła.
- Jest dobrze Harry, zmykaj już - pocałowała mnie w policzek i wygoniła z korytarza.
- Kocham was - pomachałem im, kierując się w stronę wyjścia.
Kiedy szedłem chodnikiem i pisałem smsa do Nicka, niespodziewanie z całym impetem zderzyłem się z kimś.
- P-przepraszam - zająknąłem się widząc na kogo wpadłem.
Louis Tomlinson.
- Nic się nie stało - spojrzał na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami, które były jak jakiś ocean albo nieskończąca się przestrzeń. Można w nich zatonąć i nigdy się nie odnaleźć. Mogą kojarzyć się z bólem albo z ogromną radością i..
- Halo Harry - pomachał mi ręką przed twarzą. Tak zagapiłem się w jego oczy, że nie zwróciłem na nic więcej uwagi. Louis zauważył moje zmieszanie i uśmiechnął się na co oblałem się rumieńcem.
Cholera.
- Gdzie tak pędzisz? -
- D-do znajomego, panie Tomlinson -
No przecież nie powiem mu, że idę do mojego chłopaka.
- Louis - zaśmiał się - nie chcę żebyś zwracał się do mnie per pan -
- Dobrze, Louis - przytaknąłem.
No nieźle. Jeszcze nawet nie zacząłem pracy, a już jestem z moim szefem na 'Ty'.
- To do zobaczenia jutro, Harry -
- Do jutra - pożegnałem się, a kiedy ruszyłem w swoją stronę, to jestem pewien, że reka Louisa delikatnie dotknęła mojej.
A może przez przypadek?
Tak, na pewno...
Przypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz