czwartek, 4 czerwca 2015

Chapter 7

*Louis's pov*
Harry tak słodko spał, że nie miałem serca go obudzić. Przeniosłem więc go do jego (i Nicka) sypialni i położyłem na łóżku. Loczek zamruczał coś przez sen i momentalnie przytulił się do poduszki. Przykryłem go kocem i przez chwilę stałem i przyglądałem się jak równomiernie oddycha. Jego loczki opadały mu na twarz, dodając mu przy tym uroku. Na szyi miał ten naszyjnik, który mu podarowałem.
Kiedy tylko zobaczyłem tę zawieszkę w kształcie samolociku, to od razu pomyślałem o Stylesie. Wiedziałem, że będzie to bardzo osobisty prezent, który przypomni mu jego tatę, którego bardzo kochał. Niestety tak już jest, że ludzie odchodzą. Czasem zabiera ich Bóg, a czasem sami chcą odejść i znikają z naszego życia...
Kiedy spał, wyglądał tak słodko, tak niewinnie, jakby był w jakiejś krainie, gdzie jest szczęśliwy.
A może on jest tutaj szczęśliwy? Może to właśnie Nick Grimshaw, prezenter radiowy, daje mu to szczęście jakie Harry chciałby otrzymać? Może wcale nie potrzebuje w swoim życiu mnie, Louisa...
Nawet jeśli tak było, to dopóki Harry sam mi tego nie powie, to nie odejdę. Jest moim przyjacielem i chcę żeby tak było. Z drugiej strony jestem też jego szefem.
Cieszę się, że to właśnie jego zatrudniłem na miejsce Anastasii. Harry jest naprawdę rzetelnym i oddanym pracownikiem. Mogę zaufać mu w każdej kwestii, powierzając mu każdy, nawet najbardziej dyskretny artykuł. 
Jako dziennikarz i redaktor naczelny Timesa muszę dbać o reputację mojej redakcji i mojego nazwiska. A moi współpracownicy jak najlepiej mi w tym pomagają.
Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu. Była godzina 23:34, więc chłopak mojego przyjaciela a niedługo pewnie wróci. I raczej wątpię, żeby był zadowolony widząc mnie tutaj.
Tak więc szybko poszukałem jakąś kartkę i długopis i napisałem Loczkowi liścik.
'Tak słodko spałeś, że nie chciałem Cię budzić. Zobaczymy się w pracy. L. xx'
Włożyłem mu tę karteczkę pod poduszkę i ubrawszy się, szybko opuściłem jego mieszkanie. Nie chciałem jeszcze wracać do domu więc postanowiłem oddać się swojemu uzależnieniu i poszedłem do kasyna.
Wiem, że robię źle, wydając tam swoje pieniądze. Czasem wygrywam sporo kasy, a czasem ten hajs przegrywam. Ale w końcu są to moje pieniądze, które sam zarobiłem i mogę wydawać je jak chcę.
Zatrzymałem się przed budynkiem z napisem 'The Casino at the Empire' czyli najlepszego kasyna w Londynie, którego byłem stałym graczem. Wino mieli tutaj okropne, ale za to serwowali bardzo dobre drinki i whiskey. Obok kasyna znajdowało się kino, w którym też lubiłem spędzać swój wolny, niezagospodarowany czas.
Wszedłem do środka i przywitałem się z ochroniarzem, bez problemu wchodząc do środka. W pomieszczeniu jak zwykle było dużo ludzi  i panował rozgardiasz. Wnętrze było urządzone w eleganckim stylu z girlandami zwisającymi z sufitu. Mimo tego, iż był środek zimy, to skąpo ubrane kobiety pokazywały swoje talenty, tańcząc na szklanym stole lub serwując gościom drinki.
Usiadłem przy barze i od razu zostałem zaczepiony przez jakąś dziewczynę, która miała długie kasztanowe włosy i zwiewną, bordową sukienkę.
- Cześć - odezwała się pijąc swój napój.
- Hej - odpowiedziałem zamawiając drinka.
- Jestem Claudia - przestawiła się, wyciągając w moją stronę dłoń.
- Louis - chwyciłem dłoń dziewczyny, lekko muskając jej wierzch.
- Więc Louuis - przeciągnęła sylaby w moim imieniu - co tutaj robisz? -
- Mam zamiar grać - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Może ci potowarzyszę? - zaproponowała podchodząc bliżej mnie.
W sumie Claudia, nie była brzydka. Nawet w moim typie. Pewnie kolejna laska, którą przelecę i zostawię.
- Czemu nie - przyciągnąłem ją do siebie.
- Poker czy blackjack?* - zarzuciła mi ręce na szyję.
- A co wolisz? - jednym haustem wypiłem swoją whiskey.
Było mi objęte w co zagram. W obydwie gry kasynowe, potrafiłem grać i perfekcyjnie ogrywać graczy.
- Poker - pociągnęła mnie w stronę stolika przy, którym właśnie zaczynało się rozdanie.
- Dołączam - oznajmiłem, widząc wśród grających, kilka znajomych twarzy, w tym mojego kumpla Liama.
- Tomlinson - Payne przywitał się ze mną, robiąc mi miejsce przy stole i zaczęliśmy rozdanie.
- Wygrasz? - spytała Claudia siadając na moich kolanach.
- Zobaczymy - mruknąłem.
- Jak wygrasz to dostaniesz nagrodę - szepnęła konspiracyjnie wprost do mojego ucha.
- Jaką? - zainteresowałem się.
- Zobaczysz - pocałowała mnie w policzek, życząc powodzenia.
Po 2 godzinach gry, byłem cały czas na prowadzeniu. Wygrywałem jakieś 10 tysięcy i w końcu ograłem ich wszystkich.
- No, no - Liam pokiwał głową z uznaniem - Louis Tomlinson znowu górą -
- Staraj się bardziej Payne - zaśmiałem się.
- Grasz dalej? - spytał.
- Nie - zaprzeczyłem - muszę odebrać swoją nagrodę - wskazałem na Claudię, która rozmawiała nieopodal z jakąś dziewczyną.
- Tylko użyjcie gumki - mężczyzna parsknął śmiechem.
- Nara, stary - pożegnaliśmy się i podszedłem do dziewczyny.
Objąłem ją od tyłu, zyskując jej uwagę.
- Muszę lecieć - pożegnała się z koleżanką i z powrotem zwróciła się do mnie.
- Dostanę swoją nagrodę? - spytałem na co ochoczo pokiwała głowa, ciągnąc mnie w kierunku wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz