czwartek, 4 czerwca 2015

Chapter 5

*Louis's pov*
Trzask drzwi.
Wyszedłem z pokoju, aby zobaczyć kto to.
To on.
Wrócił.
Znów pijany, w brudnych i pogniecionych ubraniach, po dwóch dniach nieobecności postanowił przyjść do domu.
Po co? 
Żeby za kilka dni kolejny raz zniknąć?
Żeby znów uderzyć matkę?
Albo mnie?
- Gdzie byłeś?- spytała moja matka cichym głosem.
Schowałem się za drzwiami, z ukrycia obserwując co dzieje się na dole.
- Nie twoja sprawa - warknął.
- Jak to nie moja...? - zaczęła ale przerwało jej uderzenie.
Uderzył ją w policzek.
Skuliłem się w sobie, czując na policzkach słone łzy. 
Dlaczego on to robi?
Ja nie chcę... Nie chcę żeby mama cierpiała.
Po tym jak ją uderzył cała się zatrzęsła, ale nie dała po sobie poznać, że ją to ruszyło.
Ale to bardziej rozwścieczyło ojca. Wziął butelkę i...
Obudziłem się cały zlany potem.
Znowu koszmary... Tym razem obudziłem się zanim...
Louis, wdech i wydech.
Kurwa. Jak piję to nie mam tych cholernych koszmarów.
Tak, to jest to.
Wstałem z łóżka i od razu z powrotem na nie opadłem. Cały się trzęsłem i kręciło mi się w głowie. 
Spojrzałem na zegarek.
4:55
Może to i lepiej bo za kilka godzin i tak muszę być w pracy, a praca na kacu wcale nie jest fajna.
Napiłem się tylko wody, którą zawsze mam przy łóżku i mimo napływających wspomnień, starałem się zasnąć.
**
Siedziałem w swoim gabinecie, w redakcji i starałem się nie zasnąć. Wypiłem 4 kawy i nadal ledwo żyję.
Przeglądałem jakieś badziewne strony i piłem piątą kawę, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia.
- Dzień dobry panie..  - już wiedziałem kto to.
- Harry, jestem Louis - mruknąłem, przypominając mu, aby zwracał się do mnie po imieniu.
Sam nie wiem dlaczego. Wszyscy moi pracownicy nie mają tego przywileju, tylko Styles.
Już kiedy wszedł wczoraj do mojego gabinetu, wiedziałem, że jest wyjątkowy i oryginalny i byłem gotów dać mu tę pracę od ręki. Ale nie mogłem tak...
W sumie mogłem, ale cóż...
- T-tak.. Cześć Louis - powiedział nieśmiało.
- Co się dzieje, Harry? - spytałem, chcąc wiedzieć w jakim celu tutaj przyszedł.
- Nic konkretnego - wzruszył ramionami, a jego kręcone włosy opadły mu na czoło - chciałem tylko dać ci ten zaległy artykuł
Zaległy artykuł? Dałem mu na to dwa tygodnie, a on uporał się z tym w ciągu kilku godzin.
- No, no... Jestem pod wrażeniem - mruknąłem zadowolony
- Starałem się...- policzki loczka zrobiły się lekko czerwone. Tak uroczo to wyglądało.
Co Ty wygadujesz, Tomlinson?
- Tak, Harry muszę ci przyznać, że jesteś tutaj pierwszy dzień i już rozsiewasz pozytywną aurę - zamknąłem laptopa i podszedłem bliżej niego.
- Dz... Dziękuję - wyjąkał mocniej się rumieniąc.
Starał się zakryć rumieńce, lecz nie mogłem na to pozwolić.
Nie, i koniec.
- To słodkie - szepnąłem, dłonią strzepując pojedynczy lok, który opadł Harry'emu na czoło.
Chłopak zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twarzy, o ile to w ogóle możliwe.
Ta jego nieśmiałość jest cholernie sensowna.
Louis, co Ty powiedziałeś? 
- T-to ja już wrócę do pracy - uśmiechnął się lekko zakłopotany.
- A może pójdziesz ze mną na kawę? - wypaliłem zanim zdążyłem to przemyśleć.
Styles lekko się zdziwił, ale przytaknął i udał się po swoje rzeczy.
Ten dzień zaczął się chujowo, ale może skończyć się zajebiście.
I nie chodzi mi tutaj o to, że mam zamiar przelecieć Harry'ego.
Chociaż chętnie bym to zrobił. 
Ale ten chłopak jest jak magnes. Przyciąga do siebie ludzi, w tym mnie. Ma intrygujący charakter i nie jest jakimś kolejnym kretynem, którego zatrudniłem.
Niesamowite jak w ciągu dwóch dni odkąd się znamy, już coś we mnie odblokował. Ma takie zielone oczy, tak podobne do jej oczu..
Wziąłem szybko swój portfel oraz iPhone'a, i wyszedłem na korytarz, od razu zauważając Harry'ego.
Stał i rozmawiał z grupką osób, właściwie to kobiet. 
Jeden dzień i wszystkie laski jego.
-Louuu - ktoś objął mnie w pasie od tyłu. Lekko spięty odwróciłem się w stronę...
- Jane - mruknąłem - o co chodzi?
- Masz dzisiaj czas? - spytała jeżdżąc palcem po moim torsie.
- Nie wiem Jane, zobaczę - musnąłem ustami jej policzek - muszę lecieć - 
Dziewczyna tylko mi pomachała i udała się w swoją stronę.
Jane jest moją znajomą... Znajomą, z którą łączą mnie relacje seksualne...
Ale mniejsza z nią.
Przyjrzałem się dokładnie Harry'emu... Miał na sobie obcisłe, czarne rurki, które podkreślały jego zgrabny tyłek, oraz granatową bluzę. 
Kiedy wreszcie przestałem się na niego gapić, podszedłem do niego.
- Haryy...- jęknąłem niezadowolony.
Te kobiety rozbierały go wzrokiem. To tylko szczegół, że połowę tych kobiet przeleciałem.
W każdym razie, nie podobał mi się sposób w jaki na niego patrzyły...
Nie, i koniec.
- O Louis! Już jesteś - cała jego uwaga skupiła się na mnie.
I to mi się podoba.
Idziemy? - spytałem zakładając kurtkę. Loczek pokiwał tylko głową, ubrał się i wyszliśmy z budynku redakcji, kierując się w stronę najbliższego Starbucksa.
- Dobrze, że przyszedłeś i uratowałeś mnie od tych natrętnych bab - Harry zaczął rozmowę.
Czyli irytowały go...
- Dlaczego natrętne? - 
- Jesteś ich, tak jak i moim szefem - posłał mi lekki uśmiech - nie powiem ci -
- A może tak na prawdę któraś z nich ci się podoba - droczyłem się z nim doskonale wiedząc, że to nieprawda.
- Mało prawdopodobne - mruknął kiedy weszliśmy do kawiarni.
Zamówiliśmy dwie kawy i zajęliśmy miejsca tuż przy oknie.
- Zagramy w dwadzieścia pytań ? - zaproponował zielonooki.
- A to nie jest czasem gra dla licealistów? - zaśmiałem się upijając łyk kawy.
- Cofniemy się trochę w czasie - wzruszył ramionami.
- Zacznij -
- Jakie masz drugie imię? -
Może mnie pytać o wszystko, ale pyta o drugie imię.
- William, a ty? -
- Edward - Harry przyglądał mi się z zaciekawieniem - masz kogoś?
- Nie, a ty?- 
Taa.. Wiem, że moje pytania nie są zbytnio kreatywne.
- T-tak jakby - spuścił wzrok.
Coś we mnie zawrzało. Zazdrość?
Nie, ja Louis William Tomlinson, nie jestem zazdrosny.
- Jak ma na imię? - wypaliłem
- Teraz moje pytanie - kopnął mnie w łydkę - masz rodzeństwo?-
- Trzy siostry - odparłem - więc jak ma na imię? -
Styles przez chwilę się zawahał, lecz jednak odpowiedział:
- Nick - powiedział bardzo cicho.
WIEDZIAŁEM, ŻE JEST GEJEM!! 
- Jesteś gejem? - udawałem, że zdziwiła mnie ta informacja.
- Tak, ale nie chcę przez moją orientację stracić pracy albo...-
- Miałbym cię zwolnić, dlatego że jesteś gejem? - tym razem rzeczywiście się zdziwiłem.
- Ludzie mają różne podejście do homoseksualistów - wzruszył ramionami.
- Jestem bi - przyznałem na co Harry zachłysnął się kawą.
-T-ty jesteś... co? - otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Taa... Zaskakująca informacja - uśmiechnąłem się - mało kto o tym wie.
- To dlaczego akurat mi to powiedziałeś? - uniósł pytająco brwi.
- To już jest kolejne pytanie - mruknąłem.
- Dobra, niech będzie - uśmiechnął się szeroko.
Zastanowiłem się  chwilę nad odpowiedzią. Dlaczego mu o tym powiedziałem? Bo jest cholernie gorący? Bo jest inny... Taki... Sam nie wiem jak to określić... Po prostu jest Harry'm Stylesem, moim pracownikiem, którego znam tylko pieprzone dwa dni.
- Bo... Uhm... Sam nie wiem - wzruszyłem ramionami lekko zakłopotany.
- Rozumiem - loczek posłał mi pokrzepiający uśmiech - teraz ty -
- To jak długo jesteście razem? -
Chciałem wiedzieć jak najwięcej o nim, o jego życiu i nawet o Nicku.
- Niecałe trzy miesiące -
Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze jakieś dwie godziny cały czas rozmawiając i grając w tę głupią grę. W sumie, może nie aż taką głupią, bo dowiedziałem się dość dużo. Na przykład, że urodził się 1 lutego, ma siostrę Gemmę i mamę. Unikał tematu ojca, a ja nie chciałem naciskać. Loczek nienawidzi oliwek, kocha zespół Coldplay i orzechy. Perfekcyjnie mówi po francusku, lubi także gotować. Opowiadał mi różne, zabawne historyjki ze swojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz